Wzięłam się solidnie za robotę. Z boazerią naprawdę mi ciężko, bo dzieci
itd...Ale od Nowego Roku czyszczę stół. Kurcze, z tym jest masakrycznie
dużo pracy. Zaczęłam szlifierką, ale tylko pogorszyłam sprawę, bo
zrobiły się małe wgniecenia, w których na dodatek został brud. ( Nie
wiem czy pisałam, ale stół po wstępnym wyczyszczeniu przeleżał kilka lat
na strychu, co okazało się brzemienne w skutkach. Kurz i brud wniknął
głęboko w drewno.)
Do tego ślady po kornikach,
pęknięcia i rysy.
Auuuuu!
Po skończeniu pracy zyskam wygląd mięśniaka;)
A stół ma mniej więcej osiągnąć taki efekt:
lub taki z bloga Agi z Oazy
(to ten stół sprawił, że założyłam bloga-jest absolutnie idealny i pięknie odrestaurowany-raczej nie osiągnę aż tak dobrego efektu, ale co tam. I ta osoba mnie zmotywowała jako pierwsza)
Druga rzecz to schody. Mój tata spontanicznie- również po NR wpadł na pomysł ekspresowego remontu schodów. Tak się zapędził, że powkręcał wkręty i pociął schody, zanim kupiliśmy lakier. Już z rozpędu chciał je wczoraj przywiercić, aż wpadliśmy na to, że jednak będzie lepiej jej najpierw pomalować. To znaczy to jest oczywiste, ale chcieliśmy wykonać brudną robotę, póki tata nie pracuje, a malowaniem zająć się na spokojnie później. Ale przy 2 dzieci, to raczej ryzykowne. Tak więc stan przejściowy potrwa jakieś parę dni, wszak 2-3 warstwy trzeba będzie położyć. A dopiero potem zakryć na zawsze betonowe bloki:D